|
|
Autor |
Wiadomość |
Tyranek
Triceratops
Dołączył: 07 Kwi 2011
Posty: 680
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/1 Skąd: konstancin Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:35, 06 Gru 2011 Temat postu: Książka o ParaWorld by:Tyranek |
|
|
Chyba ostatnia wersja pierwszego rozdziału, przynajmniej mam taką nadzieję
Rozdział 1: Inwazja
-Cole, musisz to zobaczyć na własne oczy! Spotkamy się w porcie.
-Bela... Eh, rozłączył się.
-Anthony, chodź!- powiedziała długowłosa, szczupła, wysoka brunetka.
Wyszedł z sypialni i podszedł do okna, świtało. To co ujrzał, go nie przeraziło, przyzwyczaił się do biegających mu przed oczyma dinozaurów. Chwilę potem dopiero, pojął znaczenie sytuacji. Całe miasto było zagrożone, a ludzi... ani jednego. Wszyscy zginęli albo uciekli.
- Mamy iść do portu. Bela już tam jest.
- Lepiej się stąd nie ruszajmy. - zaprzeczyła.
Na klatce schodowej rozległy się krzyki.
- Ada, idziemy! Weź strzelbę.
Szybko się ubrali. Anthony wziął dwa miecze wiszące na ścianie, a ona schyliła się po winchestera opartego o komodę.
- Chodźmy! - powiedział.
Zeszli po schodach, prosto na ulicę. Skierowali się w stronę portu. Nagle, rozpędzony autobus wjechał na ulicę. Gdy jeden ze stegozaurów zobaczył pojazd, przyszykował się do ataku. Zamachnął ogonem, maszyna się przewróciła. Chwilę potem, z pobliskiego budynku zeskoczył prosto na "zadaszoną" bestię deinonych. Za nim, cała reszta stada. Krew podpłynęła do wylotu kanalizacji. Tony i Ada musieli szybko uciekać, krew zwabi jeszcze więcej drapieżników. Pobiegli teraz przez duży plac, na środku którego, stała duża kolumna. Nie wiadomo skąd, nagle, skoczył na nią wielki allozaur. Pionowa budowla zawaliłaby się prosto na Adę, ale Cole ją pociągnął do siebie. Kolumna spadła niewiele przed nimi. Roznosząc wiele pyłu rozbiła się na kawałki. Przeskoczyli nad nią, i pobiegli w stronę, pobliskiego już, portu. Allozaur odszedł w kierunku martwego stegozaura i zaczął walkę z deinonychami. Dobiegli do nabrzeża.
- Gdzie jest Stina?! - krzyczał Bela podbiegając do nich.
- Myśleliśmy, że jest już z tobą - odparł Cole.
- Sam widzisz, że myślenie nie jest twoją najmocniejszą stroną.
- Musimy poszukać Stiny - powiedziała Ada - Bela, gdzie ona mieszka?
- Niedaleko, chodźmy!
Po drugiej stronie rzeki, słychać było krzyki. Cała trójka ruszyła w stronę najbliższego mostu. Na przejściu ponad rzeką, drogę zastąpił im dilofozaur. Sekundę później rozległ się strzał z winchestera. Nie chybiła. Potwór padł na ziemię. Przeszli przez most i skręcili w lewo, przebyli około 50 metrów, po czym weszli do budynku. Wdrapali się na pierwsze piętro. Bela pociągnął za klamkę.
- Cholera, zamknięte.
- Suń się, lalusiu.
Drzwi padły pod uderzeniem potężnego mężczyzny.
- Ałć, moje ramię.
Przeszli do sypialni.
- Mocny sen ma kobieta - powiedział Anthony.
- Stina! Stina - Ada zaczęła potrząsać dziewczyną.
- Ada? Co wy tu robicie?!
- Wyjrzyj przez okno, domyślisz się.
Wstała, w samej bieliźnie podeszła do okna.
- Co? Nic się nie dzieje.
- Nic się nie dzieje? Ubieraj się, idziesz z nami! Po drodze ci wyjaśnimy - z lekkim oburzeniem w głosie powiedział Bela.
- To może bylibyście łaskaw wyjść?
- Tak, no jasne - powiedział Cole obracając się na pięcie. Ada i Bela zrobili to samo.
Ubrała lekką koszulę i skórzane kremowe spodnie, kamizelkę- także skórzaną, brązową. Wsunęła na nogi buty z wysoką cholewą. Buty oczywiście skórzane, i wyszła za drzwi do przyaciół.
- Teraz, wyjaśnienia.
-Widocznie wrota, którymi wróciliśmy zaczęły się otwierać i zamykać w różnych częściach tamtego świata. Nie wiem jak, ale to fakt- powiedział Bela
- I... Co z tego?
- Chodź, włącz telewizor.
Drzwi znowu się otworzyły. Długowłosa blondynka z kucykiem podeszła do telewizora w salonie i nacisnęła przycisk. "Tysiące zabitych i zagnionych. Prehistoryczne bestie biegają po wielu częściach naszego globu. Zniszczenia przerosły już setki milionów funtów. Dinozaury niszczą miasta i wioski. Największe skupi..." Obraz stał się już nieczytelny, podobnie jak dźwięk.
- To wszystko przez nas! Tyle ludzi nie żyje!
- Tak, to przez nas i to my musimy to naprawić. Nikt inny nie umie! Skąd one się biorą?! - spytał się Anthony.
- Przechodzą przez wrota - powiedziała Ada -Tylko gdzie one są?
- Dowiedzieć się tego nie problem. Razem z dinozaurami, dostali się tu również i ludzie z tamtego świata, wystarczy spytać - odpowiedział Bela. Cole wybiegł na ulicę. Wszyscy podążyli za nim. Wychodząc z budynku, rozejrzał się dookoła. Z ulicy z której przed chwilą wyszli, wyłonił się potężny brachiozaur. Skierował się w stronę bestii, reszta za nim. Gdy już biegł obok, zaczął krzyczeć. Potężne cielsko się zatrzymało, uklękło i położyło głowę na ziemi. Ku zdziwieniu nadbiegającej trójki, zza olbrzymiej kupy mięsa wyłoniła się smukła kobieta. Skórę miała brązową i w ręku dzierżyła włócznię. Ubrana była jak zwykła kobieta plemion Pustynnych Jeźdźców. Brzuch, ramiona i nogi odkryte, cała reszta z wyjątkiem głowy zakryta zielonymi kreacjami z trawy.
- Skąd przyszliście - zapytała. Umiała mówić po angielsku, co wcale ich nie zdziwiło. W tamtym świecie każdy kto chciał być kimś mówił po angielsku, staroegipsku i paru innych, często już zapomnianych na Ziemi językach. Nauczyli ich tego ludzie z naszego świata.
- Chcieliśmy się dowiedzieć tego samego - odrzekł Bela. Widać Amazonka nie dokońca umiała odpowiedzieć, dlatego wskazała tylko kierunek - wschód.
Anthony Cole urodził się w Nowym Jorku. Gdy miał jedenaście lat, jego ojciec stracił pracę na policji i popadł w alkoholizm, jednak jego żona niedługo potem znalazła mu inną, w firmie ochroniarskiej w Los Angeles, skutkiem czego była przeprowadzka do Kalifornii. Sześć lat spędzone u wybrzeży Pacyfiku, było najszczęśliwszymi latami Anthonego, spędzonych głównie na serfowaniu, graniu w kosza i baseball, oraz jeżdżeniu na desce. Niedługo potem stał się bardzo popularny, jednak miał problemy z bójkami, w których udział brał zdecydowanie zbyt często. Przyczyną tego był gorący temperament(który pozostał mu do końca życia) odziedziczony po matce, która zawsze stawała z ojcem w obronie Tonego.
Cole junior spędzał z ojcem większość wolnego czasu w muzeum w Los Angeles. Tam zaczął fascynować się naturą, a w szczególności glebami i skałami, co później zabrało go na studia geologiczne.
Tony miał siedemnaście lat, gdy jego ojciec ponownie został wyrzucony z pracy i znów zaczął pić. Anthony zamknął się w sobie. Wtedy cały poświęcił się sportowi i odnawianiu starych samochodów. Postanowił, że nie będzie taki jak ojciec. Wziął się za naukę kończąc college, a potem uniwersytet.
Po zakończeniu studiów, Tony otrzymał propozycję pracy na kandyjskiej platformie wiertniczej. Przyjął ją z zadowoleniem, mógł teraz rozwijać swoją wiedzę w zakresie geologii i nieźle zarabiać. W domu czekała na niego narzeczona, która zerwała z nim po pierwszych wspólnie spędzonych wakacjach. Anthony zaczął pić, stracił samochód i prawo jazdy. Fala nieszczęść ciągnęła się za nim dalej, gdyż niedługo potem został zwolniony i aresztowany. Wystąpił wtedy o przyznanie stypendium z uczelni i otrzymał je. Zdobył kolejny stopień naukowy z geologii, mianowicie dyplom z wyróżnieniem i zaczął badania nad ziemiami uznawane przez Indian za święte.
Wyniki były tak zaskakujące, że postanowił je opublikować. Jednak organizacja naukowców, SEAS, do tego nie dopuściła. Cole skupił się teraz nad badaniem różnych anomalii natury.
W pewnym momencie, Bela się zatrzymał.
- Możemy tak biec godzinami, i nie znaleźć wrót! Możliwe nawet, że już je minęliśmy.
Miał rację, musieli znaleźć inny sposób na odszukanie portalu.
- Racja, więc co robimy?! - spytała Ada.
Chwila zamyślenia. Nagle Stinę oświeciło.
- Ada, czy wrota wytwarzają pole magnetyczne?
- Tak, nawet bardzo silne. Ale co w związku z tym?
Stina wyjęła z kieszeni kompas. "Kto normalny nosi kompas w kieszeni?" spytał sam siebie Cole. Igła wskazała mniej więcej południowy zachód.
- Wiedziałem, że już to minęliśmy - stwierdził Bela.
Nie zwrócili uwagi na niego, od razu udali się w tamtym kierunku. Beznadzieja, nawet jednej nocy nie spędzili w swoich wygodnych łóżkach, a już muszą wracać.
- Nawet jeśli znajdziemy wrota, i nie zginiemy przez nie przechodząc, to już tu nie wrócimy. Przecież musimy zamknąć przejścia z tamtego do tego świata, tak, by się więcej nie otworzyły - stwierdził Cole.
Miał rację, ale nikt się tym teraz nie przejął. W końcu kompas zaczął coraz bardziej wariować. Byli blisko. Wyszli zza rogu ulicy i ujrzeli wrota. Miały kształt stożka położonego poziomo i kręcącego się w nieskończoność. To był niezwykły widok, jednak już raz coś takiego widzieli. W pobliżu nie było nikogo, pusto, cisza jak na cmentarzu. Bo to był cmentarz. Ciała ludzi, a właściwie to, co z nich zostało, porozrzucane były na wszystkie strony dość dużego placu. Podeszli do wejścia, złapali się za ręce. Portal mógł ich przenieść wszędzie, od morskich głębin po przestworza. Ale nie mieli wyboru.
Radzę ściągnąć lub wydrukować
Post został pochwalony 3 razy
Ostatnio zmieniony przez Tyranek dnia Czw 8:34, 08 Gru 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Pawel211298
Wojownik
Dołączył: 02 Maj 2011
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/1
|
Wysłany: Wto 21:18, 06 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Gdzie jest przycisk " Lubie to " bo chce go nacisnąć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tyranek
Triceratops
Dołączył: 07 Kwi 2011
Posty: 680
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/1 Skąd: konstancin Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 14:04, 07 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Proszę bardzo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
adijoseX
Megaloceros
Dołączył: 04 Gru 2011
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/1
|
Wysłany: Nie 19:47, 11 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Fajne fajne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tyranek
Triceratops
Dołączył: 07 Kwi 2011
Posty: 680
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/1 Skąd: konstancin Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 20:27, 11 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Właśnie pracuję nad drugim rozdziałem. Będzie dłuższy i ciekawszy niż pierwszy. Oczekuję opinii na temat 1 rozdziału
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sejsmozaur1997
Triceratops
Dołączył: 28 Maj 2010
Posty: 679
Przeczytał: 2 tematy
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/1 Skąd: z Zagrody Dinozaurów KS Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:07, 14 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Dobra robota. Czekam na drugi rozdział.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tyranek
Triceratops
Dołączył: 07 Kwi 2011
Posty: 680
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/1 Skąd: konstancin Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:16, 20 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Rozdział 2
- Anthony! Tony! Tony!
Otworzył oczy. Widział bardzo niewyraźnie.
- Zaczekaj Ada. Ja to zrobię - powiedział Bela i przymierzył się do uderzenia.
- Tylko spróbuj - wymamrotał Cole wracając do siebie - Jak długa była impreza i ile wypiliśmy.
- Imprezy nie było, może kieliszek przed snem - odpowiedziała Ada.
- Co się stało? - zapytał już całkiem przytomny.
- Portal wyrzucił cię dość mocno, prosto w drzewo - powiedział Bela.
Otrzepał się, choć nie musiał, i spróbował wstać. Od razu upadł na ziemię.
Znajdowali się na niewielkiej polance w dość rzadkim lesie. Słońce świeciło nadzwyczaj mocno i było bardzo wilgotno.
Spróbował znowu, tym razem Bela mu pomógł. Jeszcze trochę się kołysał, ale zaraz doszedł w pełni do siebie.
- Musimy znaleźć jakąś osadę - powiedziała Stina - W tych okolicach powinni żyć członkowie Klanu Smoka.
Skierowali się na skraj polany. Do lasu prowadziła wydeptana ścieżka.
- Lepiej tędy nie idźmy - stwierdził Bela
- Co, boisz się - Anthony klepnął go w plecy, tak że ten się zachwiał.
Wkroczyli na drogę. Po przebyciu około 100 metrów, Bela wpadł na wnyki, Stina podbiegła by mu pomóc. Została schwytana w siatkę, która podniosła ją i Adę do góry, pod koronę drzew. Cole zrozumiał, że zostali zwabieni w pułapkę. W tej samej chwili ktoś kopnął go, celując między udem a łydką. Tym samym powalił barczystego mężczyznę i sekundę później Tony miał nóż na gardle. Dosłownie.
- Anata wa watashitachi to iku - powiedziała kobieta wychodząca z lasu, kierująca się w stronę Beli.
- Nie rozumiemy - krzyknęła z góry Stina
- A, to wy - rzekła kobieta - Sorera o kaihō suru!
Mężczyzna podszedł do Beli i przeciął linę sztyletem, po czym skierował się do drzewa i zrobił to samo. Stina i Ada powoli zostały opuszczone na ziemię.
- Pójdziecie z nami - powiedziała kobieta. W tej samej chwili wyszła cała reszta oddziału, wcześniej schowana w krzakach. Poszli dalej tą samą ścieżką. Z marszu przeszli do lekkiego, powolnego truchtu. Wszyscy członkowie tej drużyny byli ubrani tak samo. Mieli długie włosy związane w warkocze lub kucyki, togi w niektórych miejscach pokryte stalą pomalowane na kolor zielony, spodnie z tkaniny podobnej do jeansów tej samej barwy, i buty podobne do mokasynów, lecz znacznie wytrzymalsze i wygodniejsze. Zbrojni byli w łuki i sztylety, a przy biodrach zwisały kołczany.
Niedługo potem przeszli znowu w marsz i podążali tak do wieczora. W dżungli noc zapada szybko, więc rozbili obóz na niewielkiej łące i przynieśli chrust. Rozpalili ogień i wszyscy zasiedli wokół ogniska. Następnie zaczęli rozmawiać i śpiewać. Bela, Cole, Stina i Ada poszli do swojego szałasu. Musieli sobie wszystko wyjaśnić.
- Co teraz? - spytał Anthony
- Musimy zamknąć wszystkie bramy tak by się więcej nie otworzyły - powiedziała Stina - Pytanie tylko, jak?
- Pamiętacie teleport, ten, który zniszczyliśmy podczas walki dla Pustynnych Jeźdźców? Coś go musiało otworzyć i utrzymać na tyle długo by przechodzili przez niego żołnierze SEAS - stwierdził Bela.
- Co to mogło być? - spytała Ada, ciągle pamiętając jak Jarvis się wściekł po zniszczeniu sztucznej bramy.
- Tego właśnie musimy się dowiedzieć - powiedział Bela.
Stina wyszła z szałasu, a Bela razem z nią.
- Co się dzieje? -spytał Bela
- Zastanawiam się, czy ludzie z naszego świata sobie poradzą z tym problemem.
- Nie będą mieli wyjścia - powiedział, po czym odszedł w kierunku ogniska, zostawiając dziewczynę samą. Weszła do szałasu i zaczęła wraz z Adą przygotowywać się do snu. Cole dołączył do Beli.
Stina Holmlund, urodzona została 5 maja 1972 roku. Ojciec, Bjorn Holmlund był duńskim dyplomatą, a matka, Anne, szwedzką polityk. Anne była członkinią Partii Zielonych i swoją miłością do natury zaraziła córkę. Stina, niemal wszystkie wakacje zamieszkiwała u dziadka Olava Anderssona, hodowcę psów pociągowych. Z nim odbyła wiele wycieczek po pustkowiach Szwecji, które wymagały żelaznej kondycji.
Stina, mimo zadziwiającej, jak na swój wiek wytrzymałości, była słaba w nauce. Jej wrodzona inteligencja, dzięki której radziła sobie z problemami, niewiele dawała. Miała wiele krótkich romansów, ale nie wiązała się z nikim na dłużej. Zrozumiała też, że jest znacznie dojrzalsza od kolegów. Była samotniczką, ale lubiła ciekawe rozmowy o swoich zainteresowaniach. Byłą pewna siebie i arogancka, przez co nie była lubiana przez dyplomatów.
W 1999 roku podjęła studia biologiczno-weterynaryjne, nadal spędzała czas z dziadkiem. Ukończyła studia z wyróżnieniem po zaledwie 10 semestrach i otrzymała doktorat z weterynarii, który dotyczył badań nad zwierzętami nie zmieniających się wcale, lub niewiele na przestrzeni milionów lat.
Podczas pisania pracy, zakochała się w swoim młodym profesorze, który niestety był już żonaty. Był dla niej partnerem, którego długo szukała. Ich związek zakończył się po niecałym roku.
Zakończyła badania i skupiła się nad nowymi, tym razem z zakresu biologii, nad gatunkiem jednokomórkowca, który, według ewolucji, powinien dawno wyginąć.
Rano nie znaleźli swoich ubrań. Zamiast tego czekała na nich odzież podobna do tej, jaką mieli na sobie wojownicy. Stinie się to spodobało, Adzie- nie za bardzo. Cole i Bela nie narzekali. Ruszyli w dalszą drogę około południa. Las w każdym miejscu wyglądał tak samo. Jedynie od czasu do czasu spotykali ruiny starożytnych budowli i totemów. Ich przybycie do osady Klanu Smoka wzbudziło miłe zaskoczenie, ponieważ nawet tu dotarły wieści o ich "heroicznych czynach". Jednak nie wszyscy mieli szacunek do bohaterów, chociażby dowódca oddziału, który ich tu zaprowadził. Mimo wszystko wkrótce zostali zakwaterowani, a na jutro w planach mieli spotkanie ze starszyzną wioski. Ada była bardzo zadowolona z przybycia tutaj, ponieważ mogła wreszcie uzupełnić zapasy prochu i amunicji do strzelby. Stina za to dostała bicz, a Bela długi, drewniany łuk, kołczan i strzały.
Wioska znajdowała się na wielkim płaskowyżu, na którym rosły tylko małe drzewa. Resztę wycięto. Osadę otaczał krąg zasieków, a przejście między nimi stanowiła brama, wysunięta na południe i zrobiona na podobieństwo kolczatki. Wsuwała ostre drewniane pale za każdym razem, gdy przechodzili przez nie wojownicy lub zwiadowcy. Mieszkańcy nie mieli takiego prawa. Od bramy wychodziła główna ulica. Po jej bokach usadowione były budynki mieszkalne, a na jej końcu- wysoka, świątynia przypominająca pagodę. Za nią znajdowały się piękne ogrody i sady, a obok niej- sklepy i gospoda. Dalej na północ wznosił się drugi krąg umocnień, otaczał on koszary, zagrody dla dinozaurów, warsztat i kuźnię. Ale najbardziej chronionym punktem każdej wioski, było Centrum. Spełniało te same funkcje co ratusz. Osada liczyła sobie około 5 tysięcy mieszkańców, w tym ponad tysiąc żołnierzy. Dookoła miasteczka w promieniu prawie 2 kilometrów, rozpościerały się pola pełne różnych wnyków i innych potrzasków. Przed każdą pułapką znajdowało się doskonale ukryte ostrzeżenie, informujące o odległości o rodzaju niespodzianki.
Tej nocy Bela nie zasnął. Jeśli mają tu zostać na zawsze, trzeba poznać sposoby określania kierunków i nabyć innych przydatnych w terenie umiejętności. Wyszedł ze swojej kwatery, i zaczął patrzeć w rozgwieżdżony nieboskłon. Rozpoczął rysowanie mapy nocnego nieba.
Stina usłyszała kroki na korytarzu. Nie miała chęci by wstać, ale była ciekawa kto robi ten hałas. Zwlekła się z łóżka i ubrała lekką, przewiewną koszulę. Wyszła i zobaczyła Belę. Nogi miał przewieszone przez balkon i coś gryzmolił na kartce. Podeszła bliżej. Nie usłyszał jej. W końcu zebrała się na odwagę.
- Co robisz? -spytała. Bela odwrócił głowę. Był zaskoczony, że nie dziewczyna nie śpi.
- Rysuję - odpowiedział. Usiadła koło niego i spojrzała mu przez ramię. Zapadła chwila ciszy.
- Martwię się, o ludzi którzy zostali - powiedziała. Bela spuścił głowę i odłożył kartkę.
- Poradzą sobie jakoś
- A jeśli nie?
- Cóż, teraz już nie możemy im pomóc
Słońce już powoli wstawało znad horyzontu. Cole poszedł do strefy chronionej, poćwiczyć walkę. W koszarach znalazł wielu wojowników, którzy walczą dniami i nocami, by mieć szanse na dostanie się do gwardii Świętego Miasta. Anthony podszedł do jednego z nich. Wyglądał na osiłka, więc zaproponował mu walkę.
- Jakie są zasady?
- Nie możesz tu nikogo zabić, atakować leżących przeciwników i wyjść poza arenę. Walczymy do utraty przytomności lub złamania którejś z tych zasad.
- Jasne
Weszli na arenę. Była ogrodzona drewnianym płotkiem, z wejściem na południe. Dookoła znajdowała się kładka, dzięki której inni mogli patrzeć na walkę z góry. Wojownik wyjął dużą włócznię, i skierował ostrze w stronę Cole'a. Ten z kolei wyjął dwa miecze. Wyzwany podniósł włócznię do góry, całkowicie się odkrywając. Anthony jednak nie skorzystał z tej okazji, tylko odskoczył w bok, przewidując gdzie padnie cios. Włócznia wbiła się w ziemię. Cole zamachnął się i jednym uderzeniem złamał kopię. Tym samym pozbawił przeciwnika broni już na samym początku walki. Jednak zanim Tony zdążył powrócić do pozycji wyściowej, otrzymał potężny cios w plecy, który wybił go z rytmu kładąc na glebę. Wypuścił z ręki jeden miecz, który podniósł jego oponent. Wstał i natychmiast musiał sparować cios. Podniósł ostrze do góry, a oręż przeciwnika ześlizgnął się na dół. Atagonista zszedł za swoim mieczem w dół zginając się w pół. Cole tym razem wykorzystał to i kopnął go w biodra. Oponent się zachwiał, ale nie upadł, więc Anthony raz jeszcze go uderzył, tym razem łokciem, w kark. Tym razem padł. Gdy już wstał, Cole kopnął go ponownie, odrzucając na drewniany płot. Gdyby nie to, przeciwnik by upadł znowu. Ale nie upadł. Tony go podniósł i przerzucił za ogrodzenie, tym samym wygrywając.
Ada wyszła na taras. Poranna mgła jeszcze się unosiła nisko nad ziemią, ale już było słychać głosy budzących się mieszkańców. Nie wiedziała gdzie jest reszta ekipy, ale bardzo chciała już mieć to wszystko za sobą. Narada miała się odbyć, gdy "słońce wejdzie na szczyt nieba". Miała dużo czasu więc poszła poszukać Stiny. Znalazła ją w emporium.
- Hej! Co robisz?! - spytała
- Kupuję ubrania
Ada spojrzała na nią z lekkim uśmieszkiem na ustach.
- Co? No co?
- Nic... Nieważne. Gdzie Anthony?
- Widziałam go, jak wyszedł z placów treningowych.
- A Bela?
- Nie wiem, chyba byli razem.
Nie chciała ich szukać, więc poszła na spacer.
Wkrótce słońce już górowało nad ziemią. Cole razem z Belą i Stiną byli już w Centrum. Zajęli miejsca wokół posągu przedstawiającego chińskiego smoka. Usiedli między wodzem, starszyzną i mnichami wioski. Jeden ze zgromadzonych powstał i przemówił:
- Zgromadziliśmy się tu wszyscy, ponieważ mamy sprawę nie cierpiącą zwłoki. Otóż, Wybrańcy zdecydowali się powrócić do Pierwszego Świata, by pomóc swoim pobratymcom. Muszą zamknąć na zawsze wrota - zapadła chwila ciszy, odwrócił głowę w kierunku czwórki - Nie umiemy wam pomóc, musicie znaleźć odpowiedź gdzie indziej. Możliwe, że Rada Świętego Miasta zna odpowiedzi na wasze pytania.
- A może odpowiecie na moje zagadnienie - powiedział Bela
- Słuchamy
- Jak można otworzyć i utrzymać wrota?! Widzieliśmy już portal zbudowany tylko przez barbarzyńców. Nie są oni tak zaawansowani technologicznie jak wy, więc może wiecie jak to zrobić.
Wódz ciężko odetchnął i wstał.
- Zrobiono to przy pomocy kryształów Walhalli. Barbarzyńcy mają ich mnóstwo, gdyż to ich ziemie. Potrafią coś takiego stworzyć. Nasze plemię także posiadło tę tajemnicę, lecz osada nie ma tych kamieni. Jeśli zniszczy się wszystkie kryształy, żadne wrota się nigdy nie otworzą. Ale nie wiemy gdzie się one znajdują. Barbarzyńcy najprawdopodobniej rozdzielili je na części i roznieśli po całym świecie. Mogą być wszędzie.
- Ktoś może nam w tym pomóc?
- Tak jak mówiłem - Wysoka Rada, tylko oni.
- Ile dni drogi jest stąd do Świętego Miasta?
- Około dwóch pełni księżyca. Już przygotowaliśmy wam eskortę i wozy.
- A droga? Przez jakie ziemie będziemy podróżować?
- Najpierw przez dżunglę, następnie statkami - przez morze, prosto do portu Świętego Miasta.
Nagle do pomieszczenia wszedł zwiadowca i szepnął wodzowi coś na ucho. Jego twarz spochmurniała.
- Wyruszacie o świcie, bez zwłoki.
Skończyłem drugi rozdział, wreszcie.
Każdy kto chce być na bieżąco w sprawie książki może wysłać do mnie PW, pod koniec dnia(jeśli coś napiszę ) będę wysyłał tekst który napisałem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
88dinos
Wojownik
Dołączył: 03 Lis 2011
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/1 Skąd: z Nasiegniewa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 12:33, 01 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Super czekam na 3 rozdzial
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez 88dinos dnia Nie 12:35, 01 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tyranek
Triceratops
Dołączył: 07 Kwi 2011
Posty: 680
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/1 Skąd: konstancin Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 20:31, 13 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Dobra, biorę się za 3 rozdział
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Elveron phpBB theme/template by Ulf Frisk and Michael Schaeffer
Copyright Š Ulf Frisk, Michael Schaeffer 2004
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|
|
|
|